Obywatelski Komitet Obrony Opolszczyzny zapewnił przetrwanie województwa na mapie Polski po reformie administracyjnej w 1999 roku. Oddolne działania grupki osób, zmobilizowały setki tysięcy mieszkańców. Mija 25 lat od powołania OKOOPu.
Ponad 25 lat temu rozpoczęły się rządowe przygotowania do reformy administracyjnej w Polsce. Nowy podział kraju nie przewidywał na mapie województwa opolskiego. Później mówiono o województwie piastowskim, które miało powstać z połączenia opolskiego i częstochowskiego. Już w grudniu 1997 roku zrodził się pomysł na formalne zrzeszenie tych, którzy chcieli włączyć się w protest. Rozpoczęto zbiórkę podpisów, a 10 stycznia 1998 roku formalnie powołano OKOOP.
Maria Szwed, gdy rozpoczęła się obrona województwa opolskiego, była prezesem Wydawnictwa Instytut Śląski. To tutaj powstała tzw. „Biała Księga”, która jest swoistym zbiorem dokumentów i artykułów prasowych dowodzących jednoznacznego przekonania mieszkańców o odrębności Opolszczyzny. – Ta księga powstawała spontanicznie. Pracowaliśmy przez dzień i noc. Chcieliśmy, aby ten pierwszy tom został przedstawiony w trakcie obrad sejmu. Zawarliśmy tam wiadomości z różnych źródeł. To była wspólna praca na rzecz obrony naszego województwa – przypomina Maria Szwed. Profesor Michał Lis uważa, że należało przekonać władze, że odrębność województwa jest koniecznością. – Ludzie o tym wiedzieli. Opolszczyzna zawsze miała własną tradycję i domagaliśmy się jej uznania przez władze. Nie chcieliśmy przyzwyczajać się do innych uwarunkowań. Byliśmy takim regionem, w którym po wojnie mieszkały osoby z dawnych ziem niemieckich, osoby, które przyjechały tutaj ze Wschodu i mieszkańcy Polski centralnej, którzy szukali na tych terenach lepszego życia. Powódź w 1997 roku pokazała, że potrafimy się zjednoczyć – mówi profesor.
Założyciel i pomysłodawca OKOOP Janusz Wójcik przyznaje, że na początku nie sądził, że kilka osób spowoduje taką lawinę poparcia. – Mimo, że w OKOOPie było kilkanaście osób, to województwa broniło kilkaset. Byliśmy skuteczni. Gdybyśmy nie zaczęli zimną 25 lat temu i czekali, tak jak Koszalin, dziś nie mówilibyśmy już o województwie opolskim. Nie byłoby regionalnych mediów, urzędów regionalnych, tego wszystkiego, co dziś uważany za naturalne – mówi Janusz Wójcik.
Tadeusz Jarmuziewicz był wtedy od ośmiu miesięcy posłem ziemi opolskiej i uczestniczył w dyskusjach i obradach sejmowych oraz pracach komisji. – Byłem przedstawicielem koalicji rządzącej i w trakcie, kiedy odbywały się Kluby Parlamentarne, oczekiwano, że poprę reformę. Nie było o tym mowy. Każda ze stron lobbowała za integralnością regionu. Włączyła się w to również Mniejszość Niemiecka. Jako młody parlamentarzysta widziałem opór, jaki tutaj się rodził – wspomina.
Rafał Bartek, obecnie przewodniczący sejmiku województwa opolskiego i przedstawiciel Mniejszości Niemieckiej podkreśla, że przetrwanie województwa ma ogromne znaczenie. – Wtedy chyba pierwszy raz zaczęto rozumieć działalność Mniejszości Niemieckiej. Nie postrzegano jej negatywnie, ale jako partnera, który łączy. Walczyliśmy o to, żebyśmy byli odrębni. Przez te 25 lat pokazaliśmy, że różnorodność kulturowa ma ogromne znacznie. Dziś niestety mamy do czynienia z podziałem, dzielą nas Ci, którzy wtedy nie mieli nic do czynienia z walką o województwo. Odbiera się np. naszym dzieciom możliwości nauki języka niemieckiego jako języka mniejszości – mówi Rafał Bartek.
Wybrany w 1999 roku na pierwszego marszałka województwa opolskiego Stanisław Jałowiecki wspomina, że był to fenomen. – Byłem dumny, że mamy taką społeczność, że nie musimy jej dawać dobra, bo ono już to dobro ma. Ta społeczność była tym dobrem. Dziś uważam, że warto było być skazanym przez komunistów, siedzieć w więzieniu, żeby obserwować społeczeństwo. Jeżeli ludzie o coś walczą, zawsze jest warto. Widziałem Łańcuch Nadziei z 200 metrów nad ziemią. Wystartowaliśmy o 14.30, a o 15.00 miał ustawić się łańcuch. Jest to niebywały widok i poczucie, że jesteśmy razem – wspomina Stanisław Jałowiecki.
Symbolem walki o województwo opolskiego była grafika, która została przekuta w pomnik „Brońmy swego Opolskiego”. Charakterystyczna wieża opolska będąca częścią armaty, a obok salutujący wąsaty ułan jest najpopularniejszym symbolem tamtego czasu. Autor grafiki Andrzej Czyczyło przypomina, że ówczesny redaktor naczelny Trybuny Opolskiej Maciej Siembieda poprosił o winietkę do publikowanej przez NTO rubryki. – Ten rysunek był protoplastą tego pomnika. Był on bardzo często kopiowany. Nawet znalazł się na teczce w trakcie obrad w sejmie. Ten symbol bardzo dobrze się przyjął. Wpadłem na pomysł, że bez względu na obronę województwa, warto to upamiętnić. Scaliły się wszystkie środowiska i nie można było o tym zapomnieć. Pozwolenie na pomnik otrzymaliśmy w trzy tygodnie. To nie było wcale łatwe i oczywiste – opowiada Andrzej Czyczyło.
Marszałek województwa opolskiego Andrzej Buła zaznacza, że powołanie OKOOP było niezbędne do obrony regionu. – Dziś nie jesteśmy w stanie wyobrazić sobie, że nie bylibyśmy mieszkańcami naszego województwa. Dziś możemy o sobie mówić, że jesteśmy Opolaninem czy Opolanką. Bardzo dziękuję też za utworzenie pamiętnego łańcucha nadziei – mówi Andrzej Buła.
pw
Data publikacji: 10 stycznia 2023